poniedziałek, 7 kwietnia 2014

IX miesiąc - raczkujące turbo ślimaki



pozycja startowa
Magda
Martyna zaczyna nabierać biegłości w raczkowaniu i mogłaby wystąpić w wyścigu turbo ślimaków :)
Jest naprawdę szybka.... Nie zdążę zamieszać zupy, a mały podłogowy podróżnik już przedostał się przez całą długość korytarza do bramki, która prowadzi na schody i próbuje wcisnąć się w szczebelki, albo właśnie ma nowy cel -  gniazdko, więc i ja zamieniam się w Turbo Mamę :) ... A kiedy już się w nią zamienię, to gotuję zupę z turbo prędkością, żeby zdążyć zanim Martyna namierzy kolejny obiekt z kategorii - nie dla 9cio miesięczniaka. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona jaką prędkość ja osiągam gdy próbuję coś zrobić w tak zwanym międzyczasie.

ps: jeszcze miesiąc i wracam do pracy, czuję stresik.


czwartek, 20 lutego 2014

VIII miesiąc - toksyczne mamo-koleżanki


Co u dziewczynek?
W ósmym miesiącu dziewczynki są rozkoszne, nieporadnie próbują raczkować, wspinać się i wstawać.
Naśladują dźwięki i oczywiście dużo "mówią". Te ich próby niezależności wymagają nieustannej asysty.
Martynka jest najbardziej podekscytowana, gdy udaje się jej wedrzeć do królestwa brata czyli pokoju Marcela. Tutaj aż piszczy z radości na widok całej armii samochodzików, czy budowli z klocków Lego.
Zwykle patrzy na mnie jakby chciała powiedzieć "mamusiu ty idź sobie zrób co potrzebujesz, a ja tutaj dam sobie radę i na pewno nie będę się nudzić". A potem " o nieeee, nie sprzątaj tych kolorowych klocuszków i tych maleńkich szklanych kuleczek ' :)

Co u mam? 
A mamy naszła pewna istotna refleksja i pytanie?
Ale najpierw słowo wprowadzenia:
Mam takiego wujaszka, który bardzo zaangażował się z życie i rozwój swojego małego bratanka, który jest w wieku Martyny. I nic w tym dziwnego czy też mnie zajmującego, bo nawet nie znam tego bratanka, a wujka widuję 2 razy w roku. Ale od jakiegoś czasu moja mama ( która mieszka blisko wujka ) zaczęła mi zadawać dziwne pytania: A co już potrafi robić Martynka? a czy już wstaje?, a czy wyszły jej ząbki?, a jakie sylaby już wypowiada? Wyczułam w tych powtarzających się pytaniach jakąś presję, jakby Martyna miała coś więcej potrafić ...
O co chodzi? zapytałam wprost moją mamę i okazało się, że wujaszek pasjonował się w porównywaniu postępów bratanka z Martyną. Rozbawiło mnie jego zachowanie, więc podczas kolejnego telefon zaprezentowałam skrupulatnie postępu w rozwoju córeczki:

środa, 15 stycznia 2014

VII miesiąc - czy być zołzą dla męża?

lektura obowiązkowa, kawa też obowiązkowa :), a zakładka do książki - praktyczna

Czy nie uważacie, że czasami jesteśmy "zbyt miłe"? Gotujemy, pierzemy, sprzątamy,same wstajemy w nocy do dziecka, bo jak miałybyśmy czekać aż płacz malucha obudzi lubego to lepiej zrobić to samemu.
Bierzemy na siebie 80% domowych obowiązków i przyzwyczajamy domowników do tego, że w domu zupełnie "naturalnie" panuje ład i porządek. Czasem miałam wrażenie, że im jestem bardziej doskonała w tych działaniach tym rzadziej ktoś to zauważa.
CZY WARTO??? Może czasem powinnyśmy być zołzowate?
Świetnie wyjaśnia to Sherry Argov w książce - Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?

Wiecie co stwierdza?
"Spośród setek mężczyzn, z którymi przeprowadziła wywiad na użytek książki, 90% zareagowało śmiechem i bez namysłu zgodziło się z tytułem. Niektórzy śmiali się jakbym odkryła ich największy sekret - mężczyźni lubią być intrygowani- mówili ..."

Ale my/ja też nie jesteśmy bez skazy. Wiem, trudno się do tego przyznać, ale tutaj możemy sobie na taką szczerość pozwolić, bo umówmy się -  no jaki facet będzie czytać blog - "Mama tydzień po tygodniu"? (ewentualnie mój mąż haha, ale to biorę na klatę : ) ).

niedziela, 12 stycznia 2014

6 miesięcy - podsumowanie pierwszej połowy roku


W 180 dni ...przez życie
To będzie osobiste podsumowanie, takie z przymrużeniem oka bez analizy etapów rozwoju dziecka, bardziej pod katem ja ja się czułam przez te pół roku. Gdy urodziłam pierwsze dziecko chciałam być idealna mama - dom musiał błyszczeć, wszystko równiutko poukładane, ubranka idealnie wyprasowane, butelki i smoczki ciągle wyparzane itp. Przy drugim dziecku moim celem stało się wygospodarowanie czasu na wspólne zabawy z dziećmi  i pozwalanie sobie na realizację własnych potrzeb. Jestem szczesliwsza i dzieci to czują :). 

1 - 3 miesiąc my rodzice przyzwyczajamy się do nowej sytuacji nabieramy wprawy, oswajamy się, układamy życie na nowo. Z mojej perspektywy najtrudniejsze emocjonalnie, choć dzidziuś dużo śpi.
Gdy karmimy jesteśmy maksymalnie przywiązane, oczywiście odciągałam mleko, ale nie oszukujmy się wyjścia z domu trwały maksymalnie 3 godziny.
(Raz w akcie rozpaczy pojechałam z Krakowa do Warszawy na koncert Pink Floydów to było moje marzenie gdy byłam jeszcze nastolatką, więc nie mogłam odpuścić. Nie było mnie 13 godzin. Było warto, ale stres miałam taki, że jak wracałam w środku nocy spać mi się nie chciało do następnej doby).
3-6 miesięcy jest już z górki, dużo wiemy, lepiej znamy już maluszka. Jesteśmy mocniejsze i stabilniejsze, choć dzidziuś zaczyna być coraz dłużej aktywny w ciągu dnia. Czyli każdy czas ma swoje plusy i minusy.

Ja mam 1 wniosek - próbować wyluzować, robić wszystko co potrzeba, ale nie schizować, jak np. przyjdą goście to wypraszać ich o 19:00, bo o 19:15 kąpiemy dziecko, lepiej posiedzieć i pogadać o głupotach a malucha wykąpać co 2 dni :) ( to rada od wyluzowanej położnej )

sobota, 4 stycznia 2014

VI miesiąc - ząbkowanie?

... mała domowa apteczka
Magda
Dziewczyny kończą szósty miesiąc więc, gdy tylko są marudne pierwsza myśl - ZĄBKOWANIE!!! :)
Nie jest mi do śmiechu, Martynka ma temp. 38 stopni. Nie kaszle, nie kicha więc interpretacja pt. wyżynanie zębów pasuje jak ulał, ale to mnie wcale nie uspokaja. Kiedy dziecko jest chore, wystarczy mocniejszy kaszel, czy temperatura a już zaczynam uprawiać wewnętrzny lincz.
Na pierwszym miejscu troska o dzieci. I niby nic w tym dziwnego, bo to przecież oczywiste, że trzeba o maluchy zadbać, mieć więcej cierpliwości, przytulić, poświęcić jeszcze więcej czasu i uwagi, zabrać do lekarza itp... Ja podczas dni, kiedy dziecko jest chore nie pozwalam sobie na nawet pomyślenie o jakiś przyjemnościach, najchętniej skasowałabym wszystkie przyszłe terminy spotkań, wyjść itp. Mam jakieś takie poczucie winy, jest mi tak smutno, mam tak duży niepokój o dziecko, że myślenie o sobie wdaje mi się totalnie egoistyczne. Chyba nic mnie tak nie wbija w ziemię jak chory maluch.

Drżę, gdy tylko pomyślę, że coś mogłoby się im stać w przyszłości. Gdy zasypiam mam na ustach jedną modlitwę, a właściwie podziękowanie, które brzmi jak zaklęcie - Boże, dziękuję ci za to, że mam zdrowe dzieci !!! Jest w tym ukryta prośba oto, żebym nigdy tej łaski nie straciła!!!

sposób na ząbkowanie

piątek, 3 stycznia 2014

Sylwester - czyli "galaretka na parapecie"

Gosia
Pomyśleć, że to myśl przewodnia Sylwestra 2013/2014-hit!!!
Zabawa do 3:15:-)
Można mieć zabawę w Sylwestrową noc z Maluszkami:-)

Magda
Gosi nam grypsuje :), bo jak kogoś zabrakło na tej przedniej sylwestrowej zabawie to zapewne nie wie o co chodzi. Śpieszę z wyjaśnieniem zagadki. Najpierw pytanie? Jak blogujące mamy świętują Nowy Rok? oczywiście razem !!!! oczywiście z rodziną, oczywiście z misją przewodnią.
Ale od początku...
Gocha zaprosiła nas do siebie na Sylwestra, mamy rodzinki takie lustrzane odbicie: mężowie introwertycy, my gaduły, po 1 synie 8 i 5 lat i po 1 córuchnie ( urodzone w tym samym dniu czyli 11.05.2013 ). My z Gocha znamy się doskonale, a ponieważ mamy dalekosiężne plany jak wspólne wakacje, niedzielne obiadki czy pieczenie pierniczków na święta to pasowałoby, żeby i nasi mężowie podzielali te plany. Misją Sylwestra była rodzinna integracja i chyba się udało ;). Mój mąż był tak wesoły, że zaczął mówić o" parapetach pełnych galaretki  " to było tak odjechane i śmieszne, że faktycznie stało się przewodnim hasłem imprezy. 
ps: wygadał się też, że czytał bloga, więc "trza się kontrolować" :)

czwartek, 2 stycznia 2014

Magia Świąt kontra ciemna moc przygotowań


Magda
Święta się wyjątkowe, mają w sobie tą moc i magię i radość. Ja uwielbiam ten czas, a teraz kiedy mam dzieci podwójnie zależy mi na przekazaniu tradycji związanych ze Świętami, dlatego np. zaczęłam robić tradycyjną kutie z ziarna pszenicy i świeżo zmielonego maku ( choć u nie w domu nigdy jej nie przygotowywano ).

Ale wróćmy do przygotowań
Czy nie zdarzył się wam przed świętami taki moment totalnego przesilenia? Ocierasz pot z czoła lepiąc 200-tne uszko, dzieci właśnie stłukły ręcznie malowane bombki, mąż zaginął w korkach w drodze po ostatnie zakupy właśnie wtedy gdy tak przydałaby ci się pomocna dłoń, kurier spóźnia się z przesyłką najważniejszego prezentu, firanki jeszcze nie powieszone, a tu teściowe pukają z wizytą...
 No coś w tym stylu...
Ja żeby nie zwariować najlepiej wyładowuję toksyny gadając, więc założyłam słuchawki i rozpoczęłam miły maraton składania życzeń bliskim mi osobom. I wiecie co okazało się, że takie emocje są w każdym domu, kiedy życzyłam ze śmiechem, żeby było jak najmniej napięć i przesileń w czasie przygotować do Świąt, to zwykle po drugiej stronie słuchawki pojawiało się westchnienie i kilka historii o planach małżeńskiej zbrodni.

Widzicie to jest normalne :), a nie że ja nie radzę sobie z emocjami... czy coś !!!