poniedziałek, 30 grudnia 2013

22. tydzień - czy maluszek tęskni za mamą?

...może jak zabiorę mamie torebkę to nigdzie nie wyjdzie? 
Magda
Martyna została z babcią i wyła .....
Może dlatego, że babcia ma czarne włosy i dość śniadą cerę, podobno dzieci lubią blondynki ( ciekawe, czy jest jakiś podział tej tendencji  w zależności  od chłopczyka i dziewczynki : ) Na początku złośliwa część mojego ja się uśmiechnęła, bo to teściowa, ale moja nawet nie lepsza część, tylko ta racjonalna podpowiedziała, że to szczał w kolano, bo jeśli kiedykolwiek będę chciała wyjść bez córuchny to marne szanse, że dziadki z nią zostaną. Zresztą nie musiałam długo czekać na przykład. Pojechałam na basen z Marcelem, a ponieważ Martynka była przeziębiona umówiłam się z dziadkiem,że zostanie z nią w samochodzie a ja zabiorę juniora i pomogę mu w przebraniu na basenie. To był jego pierwszy raz więc koniecznie chciał z mamą !!!! Dziadek przyjechał, ja przygotowałam cały arsenał zabawek, herbatkę, pieluszki. Wszystko przygotowane na 100 procent, dziadek zasiadł obok wnuczki ja wysiadłam, trzasnęłam drzwiami, a mała złapała bezdech z płaczu ... ufff. Marcel zaczął płakać również, że chce ze mną iść i tak oto miałam dwoje wrzeszczących dzieci w samochodzie, jednego zestresowanego dziadka. Co było robić ... w takiej sytuacji jest jedno rozwiązanie - przekupić juniora i zostać z maluchem. TAK TEŻ UCZYNIŁAM.

Gosia z tego co mnie słuchy doszły wiem, że i u ciebie Jula potrafi dać jasno do zrozumienia kogo uważa za najlepszą kumpelę i towarzyszkę życia. 

Gosia

No tak Juleczka …chmm chyba nie ważny jest kolor włosów tylko te cyce…no i zapach mamy, wyczuwalny rytm serca mamy:-)
Juleczka jak zostaje z Tatą i starszym braciszkiem to ogólnie jest kłopot WIELKI….wtedy przybiegam czym prędziej do domu….wolnym krokiem, by dać szansę Chłopakom moim się wykazać.:-)

wtorek, 10 grudnia 2013

21. tydzień - o tatusiach słów kilka


Magda
Zależy mi bardzo, aby mój pierworodny lubił czytać książki, dlatego codziennie czytamy mu przed snem, Czasem zdarza się, że Marcel już śpi, a my czytamy dalej. Tak było z książką "Zezia i Giller" autorstwa Agnieszki Chylińskiej a teraz z Mikołajkiem. Wczoraj podczas lektury śmiałam się tak bardzo, że mój syn coraz szerzej otwierał oczy ze zdziwienia i skwitował - "nie wiedziałem że tak potrafisz się śmiać".
Posłuchajcie:
Tytuł - Tata jest konający
Dziś rano było mi bardzo smutno, bo tata był okropnie chory: miał katar.
Tata zadzwonił do swojego biura uprzedzić, że przez kilka dni nie będzie go w pracy, a potem powiedział mamie, że trochę odpoczynku dobrze mu zrobi, a ma powiedziała, że ma rację i zdrowie jest najważniejsze.
Powiedziała mu, że mógłby z tego skorzystać i.... odmalować garaż.

No sendo sprawy. Prawdziwa poezja, biały wiersz, można go interpretować na różne sposoby :)

Gocha a jak ty interpretujesz ?
Gosia 
No ja interpretuję to…..tak,że My mamy choćby nam z nosa kapało to praca wre…..więc tym samym okarmimy nasze otoczenie:-)



niedziela, 8 grudnia 2013

Dwudziesty tydzień - oda do kupy


Gosia
Gdy cię nie ma....serce mamy drży....
A gdy po kilku dniach się pojawiasz,
Z oczu radosne płyną łzy...
Barwami jesieni się do nas uśmiechasz 
i w pieluszce otulona na nas czekasz:-)

Magda
Mit mówi, że matki ciągle rozprawiają o kupkach, mit trzeba obalić - rozmawiają, ale nie ciągle!!!  A to poważna różnica :). Gocha powyżej wyraziła cały sens tego tematu. Potrzebowała tylko 5 zdań, ....... a żeby wyrazić głębokie emocje i nasze wycieczki emocjonalne potrzebujemy zdecydowanie więcej słów hahaha. Czyli powstaje odpowiednia proporcja pomiędzy tematami.
Czyż nie ..... ???

środa, 4 grudnia 2013

Dziewiętnasty tydzień - wyzwania podwójnej mamy



...maluch ma pełne ręce roboty, a mama???
Magda
Mówi się, że z drugim dzieckiem jest łatwiej i z tym zgadzam się w 100 procentach, ale ktoś zapomniał dodać "ale z dwójką trudniej". Z kolei Tomasz Terlikowski sprawca już prawie 5 dzieci podsumował to to podczas wywiadu promującego wydanie poradnika małżeńskiego:
"Jedno dziecko - jesteśmy nadopiekuńczy, cała energia poświęcona dziecku, nie można złapać zakrętu
Dwoje dzieci - najgorsza wersja bo próbujemy starszemu wynagrodzić fakt posiadania nowego brata czy siostry, żeby czasem nie czuło się pokrzywdzone, a nowemu dziecku chcemy zapewnić opiekę na tym samym poziomie jak pierworodnemu gdy było małe.
Troje dzieci - już nie ma szans na pogodzenie wszystkich oczekiwań wobec siebie i bycia rodzicem doskonałym i luzujemy ...."
coś w tym jest :)
Czworo dzieci - to już poza zasięgiem mojej wyobraźni....

Dlaczego ja myślę, że z dwójką trudniej? Wyobraźmy sobie tak proste codzienne zadanie, jak odebranie przedszkolaka z przedszkola. Temat nie wart zachodu, a tymczasem....

wtorek, 3 grudnia 2013

Osiemnasty tydzień - mama gimnastykuje umysł


Magda

Rozpoczynam piąty miesiąc w domu. Chyba czas najwyższy przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Umeblowałam ją sobie całkiem zgrabnie:
- spotkaniami ze znajomymi,
- ciekawymi wydarzeniami kulturalnymi,
- kijami ( czyli nordic walking - ale temu poświęciłam inny wpis Szesnasty tydzień - mama ćwiczy
Tutaj w ramach sprostowania muszę dodać, że główne wyposażenie mojego życia to pranie, prasowanie, gotowanie itp, a tylko dekoracje to wyżej wymienione kwestie, ale czasem staram sobie wmówić ze jest inaczej :) :) :) !!!

Jedna sprawa nie daje mi jednak ciągle spokoju -zadaję sobie pytanie -Jak, jak,? JAK? w codziennym natłoku domowych czynności, podczas heroicznej walki z bałaganem, wyżywania się na plamach zaprojektowanych przez dobrze odżywioną córuchnę (na dolnej partii pajacyków ) mogę wykorzystywać mój mózg, a jednocześnie nie popaść w myślówki z tematem przewodnim - analiza minionych zdarzeń. I wiecie co, wreszcie mnie olśniło, to żadne odkrycie, wszyscy to wiemy, ale pytanie CZY PRAKTYKUJEMY? :) Przecież mogę słuchać audiobooki!!!
Wymyśliłam to jeszcze będąc w ciąży, nawet się przygotowałam i ściągnęłam od kolegi 10, dzieeeesięEEEEEć pozycji. Minęło 4 miesiące, a ja wreszcie realizuję ( o ironią zaczęłam od słuchania książki - jak nie odwlekać spraw hahah ). Zresztą bardzo ciekawa książka - pt.: Zjedz tę żabę, autor: Brian Tracy. Gorąco polecam. Teraz np. prasowanie ma całkiem inny wymiar bo każda czynność ma w sobie - to coś- czyli 2 w 1. Cokolwiek robię, w słuchawkach słyszę czytaną książkę. A jeszcze niedawno uważałam, że czytanie to luksus tych, którzy mają czas. Nic podobnego to tylko kwestia organizacji.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Siedemnasty tydzień - urlop rodzicielski?


od marca 2014 wracamy do pracy
Magda
Czasem są takie momenty, gdy dzień do dnia jest bardzo podobny, że chciałoby się zerwać rano, ubrać, narzucić make up na twarz, trzasnąć drzwiami i pojechać do pracy. Zmienić okoliczności, popatrzeć szerzej, skoncentrować się na innych wyzwaniach, złapać dystans i wymienić domowe obowiązki na bardziej ambitne zadania. Ale jednocześnie nie chciałabym rezygnować z bycia z Martynką, dlatego gdy stoję przed decyzją o urlopie rodzicielskim wybór może być tylko jeden - skorzystać :). Może nie w pełnym wymiarze 26 tygodni, ale przynajmniej 8 tygodni, wtedy w połączeniu z zaległym urlopem wypoczynkowym będę z malutką do końca 10-tego miesiąca - to "prawie" rok. Ale ta decyzja wcale nie jest tak prosta, bo obok priorytetowych potrzeb mamy i dziecka jest również kwestia pracodawcy z którym mówiąc kolokwialnie "trzeba się dogadać".

Wniosek o urlop już wysłany, ludzka twarz mojego pracodawcy pokiwała głową na znak akceptacji:) Cieszę się, że nie musiałam wyrywać z gardła mojego prawa. Na pewno nie wygląda to tak różowo w innych firmach.

ps: gdzieś mi się zapodziała Gosia - współautorka bloga. 
Ktokolwiek widział ktokolwiek wie niech się odezwie  .................

piątek, 29 listopada 2013

Szesnasty tydzień - mama ćwiczy

gdybyśmy biegały takie widoki byśmy oglądały ...

Magda

Chyba każdą z nas to dopada po ciąży - chęć, żeby pracować nad swoim ciałem, żeby po pierwsze upodobniło się do siebie sprzed 9 miesięcy, a po drugie nawet przybrało lepsze "ja", no bo skoro ma nas to tyle kosztować wysiłku to niech już te rezultaty powalą na łopatki KAŻDEGO.
Po pierwsze nasze lustro, po drugie nasze koleżanki, a męża czy partnera to my już same zmusimy, żeby go nasz olśniewający wygląd powalił, wręcz przydusił  i dusił tak długo, aż z przyduszonego gardła wyjdzie równie olśniewający jak my  i oczywiście spontaniczny i naturalny najprawdziwszy KOMPLEMENT :)

To już ustalone co chcemy osiągnąć bo najważniejszy jest cel, teraz tylko trzeba dobrać środki.
Zaczęłam dobór.
1. Wpadła mi w ręce płyta -idealny brzuch w 10 min dziennie.
No rewelacja, co to jest 10 min, wypicie 1 kawy, dłuzsze spojrzenie w okno, 1/10 rozmowy telefonicznej. No nic. Dam radę. Zbierałam się tydzień, włączyłam płytę. najbardziej podobały mi się pierwsze wykładowe minuty ( ciekawe czy są wliczone w te 10 min ??? ). Potem zaczęła się część praktyczna. Qurcze Einstein miał rację"czas to pojęcie względne", te 10 min, nagle zmieniło się w jakąś niekończącą się gehennę.
Jakimś cudem doszłam do końca, ale stwierdziłam, że też ćwiczenia nie są dla mnie, dlatego

poniedziałek, 4 listopada 2013

Liebster Blog Award - mały sukcesik :)





Otrzymałyśmy nominację Liebster Blog Award od osoby bardzo nam bliskiej bo blogującej mamy :) http://www.mamablogujepl.blogspot.com
Zasady
Wyróżnienie Liebster Blog Award jest przekazywane przez nominowanego kolejnym 11 blogerkom lub blogerom jako uznanie za ”dobrze wykonaną robotę” Osoba wyróżniona odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę , która blog nominowała do wyróżnienia, a następnie również wyróżnia 11 blogów informując o tym w podziękowaniu za wyróżnienie i jednocześnie zadając swoje 11 pytań do nominowanych. Nie można nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.

czwartek, 3 października 2013

Piętnasty tydzień - szpitalne koleżanki



Magda
Byłam w galerii handlowej - a jak się przyjrzysz dokładnie okazuje się, że to taki wybieg dla mam z dziećmi. Nie wieje, nie pada, można napić się kawy, przewinąć malucha w wygodnej toalecie, nakarmić w pokoju dla mam. W mieście takie miejsca są rozstrzelone w odległościach świetlnych.
Ale nie o tym chciałam pisać.
Wsiadłam do windy w której była już a jakże mama z bobasem, a że i ja wybrałam się z maluchem na "wybieg" zagadnęłam do współtowarzyszki, więc gdy wyszłyśmy z windy znałyśmy już parametry naszych dzieci i przeszłyśmy do wątku pt: radzenie sobie na urlopie macierzyńskim. Gdy podzieliłam się informacją, że poznałam w szpitalu fajne babki a z jedną z nich stanowimy dla siebie grupę wsparcia Nowa Koleżanka westchnęła - qurcze nie pomyslałam żeby w szpitalu kogoś poznać, a teraz czuje się "cholernie samotna".

No właśnie to naprawdę dobra rada - warto w szpitalu poznać kobitki o podobnej energii jak nasza, które będą nas rozumieć lepiej niż ktokolwiek inny zwłaszcza podczas pierwszych tygodni, gdy sporo stresu kosztuje nas zrozumienie mowy maluszka. Poza tym nikt inny lepiej nie będzie znał tych stanów emocjonalnych w których jesteśmy po porodzie, gdy jeszcze hormony grają pierwsze skrzypce. Możliwość chwycenia za telefon i połączenia się z babeczką, która przeżywa dokładnie to co my JEST BEZCENNE!!!









poniedziałek, 30 września 2013

Czternasty tydzień - w symbiozie z dzieckiem

Magda
Jest dobrze, Martyna ma stabilność emocjonalną, albo jej mama a córci się tylko udziela :). Płacze najczęściej gdy jest głodna i wtedy nie da się jej ignorować. Uwielbia jeść co widać na siatce centylowej.
Dobry moment, chyba najlepszy patrząc na wszystkie poprzednie tygodnie. Trzeba się cieszyć, bo stała jest tylko zmiana :) i pewnie w każdej chwili może wyłonić się widmo wyżynających się ząbków, a wtedy stabilność emocjonalna stanie się tęsknym wspomnieniem

Gosia
Nawet powiedziała bym cudownie jest. Czasem doskwiera kręgosłup " fizyczny", ale to niec....kiedyś minie. Na stare lata może być gorzej....więc trzeba ćwiczyć i dbać o stan fizyczny.......cyt:
"w zdrowym ciele zdrowy duch"

piątek, 27 września 2013

Trzynasty tydzień - podróże z 3 miesięcznym bobasem



Magda
Czy bycie dobrą matką jest obciążające i idzie w parze z wyrzutami sumienia? Taki np. wyjazd na wakacje:
Gdy pytałam koleżanek - mam, czy pojechałyby z 3-miesięcznym dzieckiem do Chorwacji, to często słyszałam - "bałabym się", ale na pytanie "czego konkretnie" odpowiedzi były pokrętne. Okazuje się, że czasem boimy się tak na wszelki wypadek. Ja też się bałam i biłam z myślami, czy  to dobry pomysł. W końcu zadałam sobie pytania:
1. Czy naprawdę chcesz jechać - TAK
2. Czego się boisz?
- Długiej podróży - WIEC PODZIELIMY JĄ NA 2 CZĘŚCI
- Czy zapewnię swoim dzieciom odpowiednią opiekę w razie problemów zdrowotnych - WIEC WYKUPILIŚMY DODATKOWE UBEZPIECZENIE TURYSTYCZNE ORAZ WYBRALIŚMY KARTĘ Z NFZ
W ten sposób zabiłam niepewność, przynajmniej tą największego kalibru i .... pojechaliśmy.
Wyjechaliśmy na wieczór, więc mieliśmy cały dzień na dokładanie kolejnych rzeczy, które mogą się przydać :), a nawet pozostawienie domu w miłym uporządkowaniu. Dzieci szybko usnęły i gdyby nie nasza senność za kierownicą moglibyśmy dojechać na miejsce do Novi Vinodolski ( Chorwacja ), ale dotarliśmy nad Balaton, bo tutaj zarezerwowaliśmy nocleg. Rano po śniadaniu ruszyliśmy dalej..
Martyna jakby zupełnie nie odczuwała całego zamieszania dookoła, nadal noc traktowała jak noc a w dzień była bardziej aktywna. Gdy dotarliśmy na miejsce od razu wylądowaliśmy u znajomych na obiedzie. Widok na Adriatyk był bardzo sympatyczny, malutka spała w wózku, Marcel bawił się z córką przyjaciół. Ach pomyślałam - to była dobra decyzja.
Miałam niewielkie oczekiwania co do tej wycieczki, bo zakładałam, że sporo czasu spędzę w hotelu ( a zazwyczaj nas nosi i każdego dnia gdzieś wyjeżdżamy, zwiedzamy, włoczymy się po miasteczkach ), więc każde wspólne wyjście na plażę, czy wieczorem na spacer, było miłym zaskoczeniem. Wypoczęłam, przeczytałam książkę, POLECAM POLECAM!!
Jak dla mnie 3 miesięczne dziecko jest idealne do zabrania na wakacje, bo wystarczy mu wózek z gondolką i wiaderko do kąpania z wielkogabarytowych gadżetów, ja brałam jeszcze wyparzacz do butelek, bo dokarmiam Martynę mlekiem modyfikowanym, ale jeśli karmi się wyłącznie piersią to jest jeszcze wygodniej. A na plaży karmi się najlepiej, bo tam topless bywa standardem hahah.

Gosia, gdy miałam wątpliwości tuż przed wyjazdem, czy jechać .. ty powiedziałaś, że oczywiście TAK i na pewno wszystko będzie dobrze. Wiem, ze chciałaś mnie wesprzeć, ale czy sama nie miałabyś takich wątpliwości?


Gosia

Każda podróż bywa ryzykowna.......chmmmm....pewnie tak jest, biorąc pod uwagę to, że z Julcią i Kacperkiem bardzo dużo wyjeżdżam ryzyko określam na minimalne.
Jest kilka zasad by jeszcze było mniejsze:
1. Julcia zawsze ma zapięte pasy w foteliku
2. mam przygotowane ewentualne grzechotki , zabawki
3. Mam z sobą herbatkę dla Julci - nie wolno dziecka karmić podczas jazdy
4. Julcia jeździ z przodu - tak bym Ją widziała ( poduszka z przodu samochodu musi być wyłączona )
5. Julcia ma fotelik samochodowy, który rozkłada się do pozycji leżącej, w przeciwnym wypadku kiedy dziecko jest jakby w kołysce - trzeba zatrzymywać się do 3-4 godzin .

Są oczywiście takie niedogodności, że trzeba nakarmić i przewinąć dziecinę...ale na każdym parkingu czy stacji benzynowej można to zrobić.

Polecam podróże odważnym Mamom


niedziela, 22 września 2013

Dwunasty tydzień - sexy mamą być

Magda
Jest godzina 23:23, siedzę przed laptopem i tworze wpis na bloga. Patrząc na mnie - widzisz zupełnie statyczną sytuację. Siedzi sobie kobita całkiem sztywno na krześle i stuka w klawiaturę.
Nic bardziej mylnego !!! -  w mojej głowie właśnie trwa walka z lodówką :). W jej wnętrzu czają się przepyszne mini babeczki z masą i owocami. Są takie kolorowe i wyglądają tak lekko no i z owcami więc samo zdrowie. Zjeść, czy nie zjeść ?. Miałam już nie jeść słodyczy, miałam nie jeść tak późno, miałam ćwiczyć brzuch, miałam .....  ale mogę przecież przesunąć termin realizacji na jutro a dzisiaj jeszcze mogę.... no tak, ale ten termin przesuwam od miesiąca :(. Dobra zjem jogurt z czekoladowymi płatkami. Przestanie mi się chcieć czegoś naprawdę słodkiego, a jagurcik to takie niby nic.
Momencik
No pyszny, ale mało .... a te babeczki ciągle tam są i są naprawdę małe, nie takie duże z wielką porcją ciężkiego kremu i jednym owocem, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia, tylko takie mini,mini. Jest nawet szansa, że moja tkanka tłuszczowa się nie zorientuje, że dostała zapasy ... qurcze nie skończę tego wpisu jak nie zjem.....
Idę
Połknęłam
Teraz mi lepiej tzn. bardzo słodko, ale wyrzuty za chwilę mnie zabiją. Jest 23:40 !!!. To może skończę pisać,a potem niech wyrzuty robią ze mną co chcą.
Zrobiłam wam tylko zdjęcie babeczki, żebyście wiedzieli że była tego warta hahaha :)




Qurcze jak tu być sexy mamą, jak człowiek tyle czasu spędza w towarzystwie lodówki, czy nie zauważyliście, że w domu wszystkie drogi prowadzą właśnie do niej ????
A do tego te wypadające włosy... Ja wiem, że mają prawo wypadać, że w ciąży ten proces był zahamowany i teraz organizm pozbywa się ich nadmiaru tylko u siebie to ja żadnego nadmiaru od jakiś 10 lat nie widziałam !

Gosia wiem że ciebie jakimś cudem natura oszczędza i włosów na głowie masz całe stado, a jak z innymi atrybutami sexy mamy?


Gosia

Ja oczywiście znam wiele kryminalnych wydarzeń z przestępczynią "lodówą" i staram się o nich zapomnieć...choć na karcie historii ( moje boczki) pewnie sporo jeszcze widać....
Trzeba być sexy mamą i już.
Sexy mama - to dla dobrego nastroju swojego i otoczenia które ma być piękne.
Gdybyście widzieli Madzię - to naprawdę fajna laska....no cóż piszę ja ...kobieta i nie dziwcie się...., bo to naturalne, że trzeba się od czasu do czasu dowartościować uwagami od innych kobiet....jak się pięknie wygląda....hi hi ho.
Dostałam od Madzi piękną sukienkę rozmiar 38 i płaszczyk rozmiar 36....na początku ...minęło kilka tygodni jest nieźle ...wchodzę. Miałam target by do Chrztu Julci zmieścić się w ową kieckę i dałam radę.
......jedna mała poprawka... płaszczyk trochę w cycach przyciasnawy....ale to raczej atut młodych karmiących MAM:-)


sobota, 31 sierpnia 2013

Jedenasty tydzień - lukrowe macierzyństwo?

Magda

Bliska mi osoba - też mama, która przeczytała dotychczasowe wpisy na naszym blogu, powiedziała, że po jego lekturze NIC TYLKO RODZIC, takie tu jesteśmy szczęśliwe i zadowolone każdego dnia. I tak sobie pomyślałam, że nie o to tu chodziło bo choć cały tydzień czy miesiąc można podsumować, że był dobry ( bo przecież jesteśmy zdrowe, dzidziuś rośnie jak na drożdżach), to jednak są takie dni, zwłaszcza po nieprzespanych nocach kiedy wstaje się i próżno szukać szczęścia. Znowu do ogarnięcia ten sam bałagan, wszystkie czynności tak bardzo przewidywalne.
Zastanowiłam się, dlaczego o tym nie pisze? I dochodzę do wniosku, że nigdy nie popełniam wpisów gdy jestem na głodzie w kontaktach z ludźmi, a zapewne gdybym się właśnie przegłodziła się choćby 1 dzień, wtedy wylałaby się cała gorycz. Złość na siebie, że nie jestem wystarczająco zorganizowana, że nie realizuję spraw, które miałam załatwić, że po śniadaniu jestem dopiero o 11tej, że cały czas sprzątam, a rzeczy i tak ciągle wychodzą z szafek. Obiecuję, ze napiszę o tym gdy znów przytłoczy mnie proza życia.
Do tej pory mało o tym pisałam nie dlatego, że chcę udawać, że macierzyństwo jest lukrowe, bo to nieprawda, ale dlatego, że będąc drugi raz matką lepiej się znam i wiem, że tylko relacje z ludźmi dostarczają mi stale pozytywnej energii. Gdy pierwszy raz byłam na macierzyńskim horyzont mojej nowej rzeczywistości sięgał do mojej furtki , dziecko pochłanialo mnie totalnie ( kolki ; AZS  ) i nie miałam czasu na spotkania, Wyjście do kina, czy teatru graniczyło z cudem, bo nie miałam pewności, czy tata poradzi sobie z ciągle płaczącym maluchem. Teraz tata jest już doświadczony, a malutka przewidywalna.

Gosia, a czy twoje macierzyństwo jest lukrowe? ale bez lukru proszę hahaha :) 


Gosia

Madziu - biorąc pod uwagę Nasze porody i Nasze Cuda Martynkę i Julcię....faktycznie nie zaprzeczę.
Jest to niewiarygodne, że takie osoby jak my....:-) (mam tu na myśli aktywność zawodową).....potrafiły  w nowym życiu się odnaleźć i funkcjonować. Na pewno jest to za sprawą Ciebie Madziu.....oj tak i ciężkiej pracy nad sobą..... I tak o lukrowo mogła bym jeszcze długo....:-)

Madzia naprowadziła mnie na rzeczywisty tor powiedzenia o tym jak czasem ma się dość"lukru"
Oj czasem tak. Jestem zmęczona....oczywiście. Planuję czas co do 1 godziny i choć sprawy są podzielone na pilne, mniej pilne i z flagą na "dużo później" totalnie maluszek potrafi nadać czasowi swój priorytet"ja teraz".

czwartek, 29 sierpnia 2013

Dziesiąty tydzień - o zazdrości rodzeństwa słów kilka

Małgosia 


Zabawne....bo posty piszę przeważnie, po Madzi.... Teraz pierwszy raz piszę przed.... tak mnie Madzia zmotywowała.
W sumie potrzebny jest mi kopniak "motywator" tak od czasu do czasu....i widać postępy:-)

A teraz o zazdrości rodzeństwa.
Kacperek ma 8 lat i nie bardzo rozumiał co to znaczy zazdrość o Julcię.. mówi, że teraz Mama i Tata kochają Nas po połowie.
Jak Julci daję cyca - to Kacperek też chce się przytulać..to tyle z moich obserwacji mogących stwierdzić...że pojawia się u Kacperka uczucie zazdrości.
Na razie więc jest spokój....ciekawe jak to będzie - jak Julcia zacznie chodzić i bawić się zabawkami Kacperka....wrócę więc do tego wątku w odpowiednim czasie:-)

Magda

U mnie Marcel okazuje zazdrość podrecznikowo, od udawania, że nie potrafi sam zjeść obiadu, czy się ubrać, przez tak serdeczne okazywanie uczuć w postaci mocnych uścisków - tak mocnych, że kończą się zakleszczenie dłoni na rączce czy nóżce Martyny. Zwykle gdy ktoś pyta,.... jaki jest Marcel dla siostrzyczki ? Odpowiadam - Kocha ją tak mocno, że aż STRACH, a potem ściszam głos, żeby bohater zdarzeń nie słyszał i dodaję - zostawić ich razem w jednym pokoju. I faktycznie nigdy tego nie robię, ani na moment nie zostawiam ich razem sam na sam.

Widzę jak mocne targają nim uczucia, jak bardzo chce być kochanym starszym bratem, ale coś mu nie powala. Jak widzi, że ktoś jest stale przytulany przez jego ukochaną mamę, to przestaje panować nad zachowaniem. Dodatkowo w lipcu i sierpniu nie chodzi do przedszkola, bo nie chciałam wysłać go na dyżury do innych przedszkoli - przecież jestem w domu.... Naiwnie myślałam, że spędzimy razem czas, aby Marcel będzie miał okazję zżyć się z siostrą. Jednak taka ilość czasu spędzonego w domu jest przytłaczająca. Marcel o poranku jest idealny, gdy tylko siostra się obudzi biegnie do niej i jest jak na amerykańskich filmach - mówi, że ją kocha, że ja obroni przed wilkiem, żeby się nie bała bo on tu jest obok, no serce matczyne się raduje, ale mija czas i ...........Marcel zaczyna się nudzić, mama zajęta pielęgnacją niemowlaka, więc próbuje zwrócić na siebie uwagę psocąc na każdym kroku. Ufff, czasem mam dość... czy to się zmieni?  Czekam na wrzesień i początek roku szkolnego.

wtorek, 27 sierpnia 2013

DRUGI MIESIĄC PODSUMOWANIE





W drugim miesiącu można złapać oddech:


1. Dłuższe stają się odstępy pomiędzy karmieniami. Gdy w pierwszym miesiącu Martynkę przystawiałam do piersi nawet co pół, czy co godzinę i marzyłam, żeby to były odstępy przynajmniej 2-godzinne. Teraz jest to już praaaaaaawie standard.
2. Samo karmienie trwa krócej, bo malutka już nie usypia co 5 minut ( to niestety ze szkodą na czytaniu )
3. Kupki nie są tak często, zwłaszcza to da się zauważyć, gdy dzidziuś po każdym karmieniu zostawia znamienny ślad :) i ilość pieluch w ciągu doby to kilkanaście sztuk
4. My jesteśmy pewniejsze we wszystkich zabiegach pielęgnacyjnych: kąpiel, przewijanie, mycie pupy pod kranem, ubieranie ... wszystko zajmuje nieco mniej czasu bo wykonujemy te czynności sprawniej
5. Można nabrać coraz większej wprawy w wykonywaniu kliku czynności jednocześnie: gdy rozmawiamy przez telefon koniecznie używając słuchawek, wtedy ręce są wolne, więc jedną można opiekować się dzieckiem, a drugą: gotujemy, sprzątamy, załączamy pranie itp.

A co w duszy gra?

Magda
Ja przyjęłam parę zasad, żeby stymulować moją radość życia:

  • W ciągu tygodnia muszę spotkać się z przyjaciółmi, znajomymi, żeby się nagadać, naładować akumulatory nową energią, zmobilizować do porządniejszego wysprzątania domu, zrobienia makijażu i paznokci haha :). Żeby porozmawiać o tym co w kulturze piszczy, wymienić się filmami itd.
    A czasem towarzystwo potrafi zmęczyć i wtedy o wiele lepiej smakuje "samotność" w domu. Powiem tak - każda metoda jest dobra, żeby czuć się dobrze i przekazywać pozytywne nastawienie maluchowi.
  • Może to smutne, ale staram się nie czekać na męża aż wróci z pracy. Oczywiście, że chciałabym żeby wrócił jak najszybciej i wsparł mnie w domowych obowiązkach, ale ponieważ wiem, że nie wróci o 15tej, ani nawet 18tej żyję tak, aby nie wyczekiwać na niego w oknie i liczyć czas do powrotu, a potem wyrzucać na niego emocje całego dnia. Ten blog ma zbawienny wpływ na realizację tej zasady, ale również, czytanie ( staram się mieć bogate życie wewnętrzne :) ) i oczywiście realizacja zasady numer 1 ( patrz wyżej  : ) )
  • Prowadzę kalendarz, gdzie zapisuję sprawy do załatwienia - inne niż domowe pielesze, które kiedyś leżały odłogiem, a teraz mogę je zrobić pod warunkiem, że się zmobilizuję i takie zapisanie na kartce świetnie w tym pomaga, a jak dużo frajdy daje gdy mogę już taką "sprawę" wykreślić. Wtedy czuję, że zrobiłam coś pożytecznego i innego niż pranie, prasowanie i sprzątanie. To po prostu trzeba zrobić, trudno tym zaimponować nawet samej sobie.
Ciekawe jak inne mamy symulują swoje szczęście ???

ps: i nie można zapomnieć o wygospodarowaniu chwili na filiżankę kawy ...

Gosia

Mój kamień węgielny to po prostu "miłość"- to może banalne, ale jest to moja rodzina, mój przyjaciel i kilka osób które uwielbiam.
Moje otoczenie, które sama tworzę sprawie mi się chce:-) po prostu żyć.

1. Dzień zaczynam od kawki...
2. Śniadanko i takie tam rodzinne wstawanie układanie poduszek itp.
3. Kilka miłych telefonów...obrabianie kalendarza :-) i ustalanie planu dnia.
4. Bywa czasem, że u mnie w domu w danym dniu nie ma gości:-) choć to sporadyczne - bo dom jest otwarty dla Nich z całą moją serdecznością.
...cdn

środa, 21 sierpnia 2013

Dziewiąty tydzień - huśtawka zmian

Magda

Nasze dziewczynki kończą drugi miesiąc. Teraz powiem najbanalniejsze zdanie, ale jakże prawdziwe - JAK TEN CZAS LECI !!! :) Dlatego szkoda czasu na przygnębienie monotonnią czy czekanie z niecierpliwością na to, aż nasze córeczki skończą roczek, dwa, czy trzy. Pierwszy argument, który przekona każdą kobietę to - będziemy wtedy starsze hahaha więc nie warto czekać, trzeba cieszyć się z "tu i teraz". Mam nadzieję, że przekonałam również samą siebie do tego, aby cieszyć się chwilą w danym momencie ....

Nie wiem jak to wygląda u innym mam, ale u mnie panuje prawo drugiego dnia, czyli gdy np. dzisiaj Martynka w cudownie poukładany sposób, po kąpieli, masażu, witaminkach, mleczku, odbiciu, położeniu idealnie usypia o 20:00  i śpi ponad 5 godzin do następnego karmienia - następuje ZMIANA. Drugiego dnia po wykonaniu prawie wszystkich opisanych wyżej czynności nie następuje ostatni punkt, mija 20:00, 21:00, a malutka ciągle się przebudza, marudzi .... i tak do 23ciej. I kiedy zaczynam się zastanawiać co się stało, następuje kolejny dzień i znowu miłe zaskoczenie. Czyżby jakaś siła wyższa pomagała docenić te dni, kiedy wszystko tak pięknie się układa :). Nie wiem, ale jest w tym jakiś sens ...

Małgosia

2 miesiąc życia......jakie One młode...dzięki temu Madziu możemy i My się tak czuć... młode mamy.
Julcia dostała pierwsze życzenia od moich koleżanek ( takie urodzinowe)...przyznam, że to jest bardzo miłe gdy ktoś pamięta ....:-)
 Choć wiem, że czas nieuchronnie płynie...jakoś jestem ciekawa jak Te Nasze Dziewczyny będą wyglądać, bawić się ...po prostu dorastać :-)
Wierzę Madziu, że przy okazji zabaw Naszych Córek i My się czasem zabawimy:-)..


wtorek, 6 sierpnia 2013

Ósmy tydzień - jechać czy nie jechać ?

Magda

Qurcze, mam już ogromną chęć wyjazdu z domu, żeby trzasnąć drzwiami i znaleźć się w innym miejscu, przerwać ten ciąg powtarzanych czynnosci, a przynajmniej zmienić dla nich tło. Pojawil się pomysł wyjazdu w Bieszczady ... ale to prawie 5 godzin jazdy samochodem. Czy zabierać takie małe dziecko? Biłam się z myślami i wyrzutami sumienia - jak zniesie podróż? Zawsze wydaje mi się, że dzieci w tych fotelikach mają super niewygodnie, że wykrzywiają kręgosłup, że po prostu jest im źle. Do tego ten upał, zaczynam pocić się na samą myśl o samochodzie ...
Z drugiej strony, przecież zawsze można się zatrzymać, nakarmić ( tu ucieszyłam się , że karmię piersią :) - jedzenie zawsze pod ręką ), przewinąć , pomasować. No i jeśli planujemy dalszą podróż na wakacje już za miesiąc, czy to nie jest dobry moment, żeby przetestować wspólny wyjazd.
Jechać, czy nie jechać?
JEDZIEMY !!!!
Postanowiłam dobrze się nastawić i odpowiednio zaplanować wyjazd. Wiedziałam, że Martynka najmocniej śpi po wieczornej kapieli i butelce Bebilonu. Tak to dobra pora na wyjazd... Pakowaie samochodu jednak się przeciągnęło i wyjechaliśmy dopiero o 21:00, ale malutka faktcznie - przespała całą drogę, zresztą jak jej starszy braciszek. No........ taaaak to można podróżować :). Gdy dojechaliśmy na miesjsce o 01:30 tylko na chwilę się przebudziła podczas przenoszenia do łóźka, zjadła mleczko z piersi i smacznie usnęła. W ciągu dnia była bardziej aktywna niż zwykle, zapadała tylko w krótkie drzemki, pewnie z racji nowych dzięków, zapachów i naszego innego niż zykle zachowania. W ciągu dnia było lepiej niż w domu, bo nie musiałam sprzątać, prać i prasować mogłam zajmowac się Martynką - kiedy tylko tego potrzebowała. Naprawdę odpoczęłam, poczułam się wolna i SZCZĘŚLIWA, nie tylko jako mama również jako Magda. Jeśli maluszek jest zdrowy, nie ma kolek i alergicznie nie reaguje na fotelik samochodowy to POLECAM!!!

Gosia, ty często podróżujesz z malutką i to sama. W zasadzie gdy rozmawiam z Tobą ( a zdarza się nam  :) :)) zawsze gdzieś jedziesz. Jak to możliwe, że Jula tak dobrze znosi podróże. Martyna potrafi płakać w najmniej oczekiwanym momencie. Zdarzało mi się już zatrzymywać z nią na poboczu obwodnicy, żeby przystawić do piersi ...

Gosia

Moje podróże są bajeczne...chyba dla tego, że w ciąży miałam ADHD- SAMOCHODOWE. Pracowałam do ostatniego dnia i miałam 1000 zajęć ( budowa domu np.:-))
Julcia powinna dostać prawo jazdy w dniu porodu:-)
Czasem oczywiście przydaje się pobocze - bo trzeba nakarmić niunię ( to też tak czynię ).
Generalnie polecam nosidełka PLAY ( seria z Mutsy) - bo rozkładają się do pozycji leżącej:-) - to super rozwiązanie gdy się jedzie w daleką podróż ( mówię tu o 3-5 godzin w samochodzie)



czwartek, 1 sierpnia 2013

Siódmy tydzień - uczymy się siebie

Magda

Jest lepiej, chaos jakby minimalnie mniejszy- zaczyna kształtować się prototyp planu dnia. Martynka już tak często nie domaga się piersi, przerwy są już nieco dłuższe, Jest też już bardziej świadoma tego co dzieje się dookoła niej więc można odwrócić jej uwagę od płaczu, zająć zabaweczką, pozytywką, czy mówieniem do niej. I te uśmiechy :), rozpływam się na widok takiego bezzębnego grymasu :) Dużo mniej płacze, częściej nawołuje "eeeee" i wiem że to oznacza - zajmijcie się mną, nudzi mi się, a nie "jestem głodna co pół godziny". A ja tymczasem dochodzę do perfekcji  w wykonwaniu 2, 3 czynności jednocześnie.
1. Karmienie i czytanie
Tak to zdecydowanie idzie w parze :), w każdym miejscu w którym karmię mam jakąś książkę i tak - w salonie - Monika Szwaja i Zapiski stanu poważnego. Lekura lekka, pozwala się przenieść w zupełnie inną rzeczywistość. W sypialni - Rozwój dziecka miesiąc po miesiącu ( oczywiście ) i "Introwertyzm to zaleta" , do tego prasa codzienna + tygodnik oraz oczywiście plotkarska prasa kolorowa.
2. Karmienie i rozmowy telefoniczne
Oj tak - to idealne połączenie
3. Lulanie w wózku + gotowanie - Trudno się zabrać za gołąbki, ale włoskie pasty udaje się przygotować
4. Wożenie w wóżku + sprzątanie - idzie dość opornie, ale kilka rzeczy wróci na swoje miejsce
5. A pomimo to wszystko trzeba wpleść aktywności z Marcelem: zgadywanki, lego, dyskusje co bedzie a czego nie na obiad itp.

Najbardziej podoba mi się to, ze jeszcze nigdy nie miałam tak dużo czasu do czytania :) Karmić trzeba, więc muszę usiąść -  w zwykłych warunkach nie było na to czasu, a teraz mus to mus.

A czasem jestem tak zmęczona, że karmię oczy mi się zamykają a czytanie czegokolwiek wydaje się być potrzebą bardzo, bardzo wysokiego rzędu, wręcz nieosiągalną w realizacji.

Małgosia

Mój siódmy tydzień płynie jak rzeka....taka czysta...widać kamyczki i rybki. Życie codzienne jest w miarę poukładane  i zabawne.
Moje codzienna pasja to " rozmowy przez telefon" - warto zadbać o dobrą taryfę z operatorem sieci:-)
W sumie to na mnie chyba nie zarabiają...hihi
Co rano mam telekonferencję z 2-giem przyjaciół......potem przywitanie z jednym kolegą.... potem z Madzią i tak dalej....
Na pewno czuję komfort bycia potrzebnym i ważnym - a to jest bardzo ważne- moim zdaniem najważniejsze dla zdrowia psychicznego w moim przypadku:-)


środa, 24 lipca 2013

Szósty tydzień - ciagle brak planu dnia :(

Magda

Według Tracy Hogg w książce Język Niemowląt - nawet przed rozpoczciem 6-tego tygodnia życia dziecka powinniśmy starać sie wprowadzić plan dnia i nocy, tak aby móc lepiej się orgnizować. Ja jestem zaaaaaaa................... poproszę :) Qurczę u mnie to nie działa. Postanowiłam, że przy drugim dziecku pozwolę sobie na luz, ale taki chaos w ciągu dnia powoduje, że nic się nie da zaplanować, zauważyłam, ze przynajmniej raz w ciągu dnia Martyna śpi 3 godziny prawie bez przerwy ( no czasem wymaga kilku ruchów wózkiem ) i wtedy to nie wiem, czy prać, czy gotować, czy może pozwolić sobie na chwilę relaksu i filiżankę kawy, albo pomalować paznokcie :)... ale czy ten sen nastąpi "przed" czy "po" powroci synka z przedszkola tego już nie wiem. Jak mam wprowadzić taki plan, jeśli malutka domaga się piersi co godzinę? Tracy Hogg powiedziałaby, że mylę płacz ze zmęczenia z płaczem głodowym:( piewnie tak jest, ale dla mnie to jakiś wyższy poziom wtajemniczenia w język niemowląt. Szybciej chyba nauczyłabym się chińskiego...

Gosia ty też jesteś po lekturze tej książki, czy udalo ci sę wdrożyć teorię w praktykę?

Małgosia

Oczywiście lektura świetna... ja wyciągam dla siebie to co najpraktyczniejsze:-)

W książce jest świetny kwestionariusz ze skalą pedanteryjno- bałaganiarską - strona 66 polecam!!!

U mnie- są 4 rozwiązania praktycznego rozpoznawania płaczu - u Julci

Głód - przypinam Julcię do cyca i już:-) - myślicie że to proste.... a no nie przez pierwsze 2 tygodnie cyce zgryzione do krwi - potrzeba wytrwałości mamy:-)
Mamo mam kupkę - oczywiście lekko rozchylamy pieluszkę sprawdzając" organo" co się dzieje w środku
Mamo jestem zmęczona - Julcia już nie chce być na rączkach...cyc nie działa....daję smoczka i mała zasypia.
Chcę na rączki  - Julcia leży w wózeczku albo w łóżeczku- rusza rączkami i nóżkami...patrzy na mnie i zachęca do zabawy:-)

Oczywiście każda z mam powie co innego....i to jest fajne... różnorodność - trzeba z niej czerpać i stąd ten Nasz blog.:-)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Piąty tydzień - skąd ten płacz?


Magda
Tak obawiałam się kolek i myślałam, że jak ich nie będzie to macierzyństwo stanie się tylko przyjemnością - naiwna ja :). Martyna cały dzień wisi na cycu, ciągle czegoś chce, marudzeniom nie ma końca. Znów sięgam po tabele płaczu w książce Tracy Hogg, próbuje rozróżnić sposoby płaczu, żeby wiedzieć w czym rzecz.... ale słyszę tylko ciągle lalalalalalalala - a to oznacza głód, a przecież nie może być głodna cały czas. Marcel - straszy brat komentuje - no nie znowu chce żeby otworzyć jej "restaurację". Gdy przychodzą koleżanki, to żeby porozmawiać wkładam malutkiej pierś do buzi i ta sobie tak ssie i ssie .... Wcale nie uspokaja jej noszenie czy kołysanie na rękach. Działa tylko zapach mamy i ssanie. Próbuję dawać smoczek i przytulać, ale ta alternatywa nie zdaje egzaminu.
I wiecie co ??? Mój mąż, który ciągle powtarzał - daj jej butelkę !!! miał racje. W końcu podjęłam tą decyzję i dałam jej mleko modyfikowane. Martynka wypiła i przespała 4 godziny. NIESAMOWITE !!! To była dobra decyzja, wiem że są minusy takiego dokarmiania, ale jeżeli malutka jest spokojna i wesoła, je równie chętnie z piersi i butelki, to dlaczego nie skorzystać z takiej opcji?

Małgosia
Moja mleczarnia wystarcza,  choć musiałam podać kropelki na trawienie laktozy DELOCOL (są super) - poleciła mi je Madzia.
Nie jestem na diecie - jem wszystkiego po trochę ( oprócz coli, czekolady i grochu z kapustą).
Jedynie pojawiają się kłopoty z cycami - bo mam jeszcze za dużo pokarmu ( ponoć to przejdzie)
 Próbowałam powstrzymać się z karmieniem - dając buteleczkę mleka modyfikowanego - ale Julcia zwróciła całą zawartość na koszulkę Męża:-)....to znaczy że chce cyca! i już!
Matka wariatka ze mnie...testuję różna rozwiązania:-)
Madzia pożyczyła mi książkę Tracy Hogg o mowie niemowlaków - polecam!!!  ciekawa:-)

niedziela, 21 lipca 2013

WYPRAWKA - niezbędnik mamy i dziecka

Gosia co wpisałabyś na listę rzeczy niezbędnych dla mamy i dziecka?
Zróbmy tutaj taki niezbędnik, ale maksymalne minimum :), bez którego nie można się obejść.
Ja sama przed narodzinami drugiego dziecka i tak kupiłam zbyt wiele,  a przyszłe mamy tak często zadają sobie pytanie - co właściwie kupić?


DLA DZIECKA


Do ubrania
  • pajacyki 6 sztuk rozm. 56zależy jak duży po urodzeniu jest maluch, moja Martynka miała 55cm, a najmniejsze ubranka stały się zbyt male już po 4 tygodniach
  • body 6 sztuk rozm. 56
  • skarpetki 2 sztuki
  • rekawiczki ( żeby maluszek się nie drapał ) 2 sztuki
    Ja używałam ok. 2 tygodni
  • czapeczki: 2 bawełniane ( po kąpieli ) i 1 na zewnątrzwiazane najlepiej trzmają się na główce, ale dzidziuś wygląda jak wyjęty z PRL-u :)
    ja polecam "smerfetki" czyli sciągacz na dole, a na górze "berecik"
  • 1 zestaw ubranek " na zewnątrz"
    np. spodenki + ciepła bluza
  • rożek 1 szt.
Do pielęgnacji
  • maść do smorowania pupy - linomag
  • oliwka
  • żel do mycia
  • mydełko "bambino"
Sprzęty
  • fotelik do samochodu
  • wózek
  • laktatator
  • wanienka
Inne
  • kocyk 2 xw tym jeden cienki polarowy
  • reczniki z kapturkiem 1 sztuk
  • pieluszki tetrowe 10 szt.
  • pielszki tetrowe z nadrukiem 2 szt.
    nie są niezbędne, ale milo polozyc dzidziusia na takiej kolorowej
  • pieluszka flanelowa 1 szt.
  • smoczek dla dziecka
  • buteleczka ze smoczkiem


DLA MAMY
  • kuszule nocne rozpinane ( do karmienia ) - 2 szt. + jedna do porodu
  • biustonosze do karmienia - 2 sztuki
  • majtki jedorazowe - 3 paczki ( średnio 4 dziennie w szpitalu)
  • podpaski duże - 2 opakowania
  • maść do smaorowania obolałych sutków

    Ciekawe co inne mamy uważają za niezbędne ????????? 

sobota, 20 lipca 2013

PIERWSZY MIESIĄC - PODSUMOWANIE

Pierwszy miesiąc jak wszystko co robi się pierwszy raz w życiu jest pełny niespodzianek, ale przy drugim dziecku zauważyłam pewną prawidłowość.


I etap - 1,2 tydzień

Pierwsze dwa tygodnie maluszek jest jeszcze "nieobecny" faktycznie przesypia całe dnie i noce, widzi się go właściwie stale z zamkniętymi oczkami. Nic mu nie przeszkadza, ani głośna muzyka, intensywne rozmowy, hałasy w kuchni. Wtedy można uwierzyć, że da się zastosować wszystkie porady z mądrych książek, nasze dziecko będzie zasypiało bez kołysania, lulania, śpiewania. Ja uwierzyłam haha :) i to dwa razy! 

II etap - 3,4 tydzień

Potem to się zmienia, bo w drugim i trzecim tygodniu coraz dłuższe są aktywności pomiędzy drzemkami i ta tendencja już taka pozostanie. Najlepiej wtedy wykorzystać czas na odpoczynek, bo wstawanie nocne pozbawia sił, a potem powoduje obniżenie nastroju. 

Samopoczucie mamy

Zmienia się również aktywność znajomych po lawinie zainteresowania, gratulacjach wszyscy powoli wracają do swojego krwiobiegu, a my mamy na macierzyńskim zostajemy same.... bo kiedy potrzebujemy towarzystwa nasi przyjaciele pracują. Poza tym wydaje im się, że będą przeszkadzać nam w przewijaniu, karmieniu ... A ja właśnie chciałam, żeby przeszkadzali, bo ta monotonia nagle zaczyna przygniatać, ciągle wisimy z piersią na zewnątrz, nie odróżniamy dnia od nocy, tracimy świadomość - jaki jest dzień tygodnia. Jest jeszcze coś - wszyscy oczekują, że będziesz szczęśliwą ćwierkająca nad urokami maluszka mamą, tym czasem choć radość z maluszka jest ogromna, szczęście zaczyna wypuszczać powietrze, bo brakuje innych bodźców, które go napełniają. Ja jako beznadziejny ekstrawertyk ładujący baterie przez kontakt z ludźmi jestem skazana na porażkę, no chyba, że tak to zorganizuję, że będę mieć stały dopływ "ENERGII".

Porady
Kropelki Delicol - można podawać już od 1 dnia życia, ja zaczęłam podawać w 3 tygodniu, bo wtedy zaczęły się gazy u Martynki i dużo płakała już po 2 dniach podawania, córeczka poczuła dużą ulgę. Doradziła mi je położna i jestem jej bardzo wdzięczna. Sama pewnie nie podjęłabym takiej decyzji bo jestem przeciwna faszerowaniem dziecka chemią, ale te kropelki są naturalne. Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na cenę kropelek, bo w aptekach kosztują od 20 do 50 zł, warto więc zapytać w kilku.
Pieluszki - mercedesem są pampersy, ale wiadomo, że mają swoją cenę. Synek używał tylko tych, bo inne go uczulały, natomiast Martynka nie ma tak wrażliwej skóry i odkryciem są pieluchy DADA w Biedronce - bardzo ładnie wykonane, mięciutkie w super cenie.
Odwiedziny położnej - pamiętajcie, że przysługuje nam 6 takich wizyt, a często przychodnie realizuję tylko jedną lub dwie.

czwartek, 4 lipca 2013

Czwarty tydzień - jak być kobietą, a nie mleczarnią?


Magda
Gdy byłyśmy w szpitalu, jeden z lekarzy podczas pochodu był wyjątkowo "dowcipny" i przywitał nas na dzień dobry - jak się macie MLECZARNIE? Popatrzyłyśmy na siebie z Gosią znacząco, qurcze słaby ten dowcip. I nadal tak uważam, jeśli chodzi o jakość żartu natomiast faktycznie czuję się jak mleczarnia ciągle z wyciągniętą aparaturą. Cieszę się, że mój kochany ssaczek ma taki apetyt, ale jak tu być KOBIETĄ? To że jestem matką i mała torebka już nigdy nie będzie dla mnie wystaczająco pojemna ;) nie oznacza, że chcę być dodatkiem do moich dzieci, ale jak się jest w domu to mam wrażenie że dosłownie zatrudniono mnie jako "obsługującą dzieci". Martynka ciągle marudzi i czegoś chce, gdy wyczepię mój arsenał: masowanie, przewijanie, witaminki, noszenie, wożenie w wózku, lulanie, głaskanie, śpiewanie, a poprawy nie ma to i to kończy się na cycu, który działa jak koreczek, malutka się uspokaja, ale ja jestem unieruchomiona, a wtedy mój przedszkolak domaga się uwagi prosi, aby poszła coś zobaczyć, bo właśnie wybudował w pokoju super wieżę ...ach.

Małgosia
Cała fabryka mleka - jest u mnie. Faktycznie pamiętam w szpitalu przedmiotowość Pana Doktora. No cóż pewnie sam ma jakieś braki:-)... a może po prostu normalnie podchodzi do rzeczy:-)
W każdym razie jakby ktoś się wstydził "nagości" - takie 2 dni w szpitalu mogą zmienić front:-)
A na pewno u mnie się zmieniło:-)
Tak wzięło mnie na wspominki ze szpitala - to też jest jakiś proces w głowie - jeszcze w czwartym tygodniu się o tym myśli.
 A z moich pragnień - to chcę już chodzić w dżinsach z przed ciąży :-) - taka zwykła rzecz a na razie niedostępna. Już niedługo:-)


środa, 3 lipca 2013

Trzeci tydzień - gorączka odwiedzin


Magda

Przez pierwsze dwa tygodnia były tylko dla nas, musieliśmy zaadoptować się do nowych warunków, przez ostatnie 5 lat żyliśmy w trójkę i nasze życie było wypełnione po brzegi różnymi rytuałami, aktywnościami, każdy miał swoje miejsce w rodzinie, a tutaj pojawia się nowy człowieczek i choć my rodzice przechodzimy to kolejny raz więc wiedzieliśmy czego się spodziewać, mimo wszystko porządek naszego życia ponownie jest wywrócony do góry nogami. Trzeba się w tym odnaleźć.... trzeba przyzwyczaić naszego przedszkolaczka do obecności siostry i oszczedzac mu tych wszystkich zachwytów, rodziny i znajomych nad maleństwem, żeby nie potęgować zazdrości - ale myślę, że temu wątkowi - ZAZDROŚCI - poświęcimy kolejny post.

W trzecim tygodniu otworzyliśmy drzwi na gości :). Bardzo już tego potrzebowałam, bo po erupcji gratulacji pomału telefon zaczął stygnąć. Znajomi nie chcą przeszkadzać myśląc że na pewno jesteś w trakcie karmienia, przewijania, uspokajania malucha itp. Wiele w tym prawdy, ale trudno być zapomnianym przez świat. Wpadają w odwiedziny, jest miło, są upominki, pogawędka, słuchasz o ich wyjazdach służbowych, wypadach na koncerty, do kina, na imprezę, a potem każdy wraca do swojego krwioobiegu, w którym nas już nie ma. Moja rzeczywistość jest kompletnie inna od tej, którą mają pracujące koleżanki. Myślę, że jedynym sposobem, żeby nie czuć się osamotnionym jest zbudowanie sobie nowego światka. Poznać sąsiadki, zacieśnić relacje z mamami dzieci z przedszkola synka i tymi, które są na urlopach macierzyńskich.

Dobrze, że mam Gosię :) ona "jest w pieluchach" tak jak ja, ale ten temat nie pochłania 90% naszych rozmów. Takich osób mi trzeba ! Bo gadanie w kółko o kupkach i pieluchach lekko odmóżdża :), z drugiej strony jest niezbędne ......


Małgosia

Zgadzam się z Madzią - o "kupkach można trochę"  - reszta to oddech normalności o "życiu", gotowaniu itp.:-)... Ważne by był ktoś, kto ma czas i przestrzeń taką jak "Ty"

Mój spokój domowy jeszcze trwa....Braciszek Julci jest zachwycony Siostrą ( na I pada ściąga jej gierki:-) -  "może kiedyś zagra", "wszystkiego Ją nauczę" - mówi Kacperek

Jest naprawdę spokojnie  - to taki przełom w moim życiu. Do tej pory praca zajmowała mi ogrom czasu, a do tego moja pasja.....Praca została w tyle, została pasja i nowe perspektywy, nowi ludzie.
Fajnie mieć swój nowy świat....bardzo go lubię, a do tego wszystkiego jest Madzia, która pokazuje nowe horyzonty:-)
Dobrze by mieć możliwość, choćby na razie tylko w głowie pójść z Kimś wartościowym na kawkę:-)
( jak się karmi piersią można jedną dziennie:-)...uf to dobrze:-)
Jestem ciekawa co będzie dalej....

wtorek, 2 lipca 2013

Drugi tydzień - moje dziecko jest aniołkiem?



Magda
Martynka nadal odsypia poród, śpi i je, nic jej nie przeszkadza, można słuchać AC/DC z maksymalną dawką decybeli, bardzo głośno hałasować ( mój starszy synek doskonale potrafi generować takie hałasy ) a ona jak aniołek grzecznie śpi. Do mnie przyjechała mama ( polecam pomocną dłoń właśnie w tym okresie ) bo u mnie pojawiła się już silna potrzeba wyrwania z domu. Na szczęście tym razem nie byłam szyta, więc mogłam usiąść, tylko kość ogonowa tempo bolała, ale jak zacisnęłam zęby mogłam wskoczyć w samochód i pojechać choćby na zakupy ( czas limitowany do max 3 godz. nieobecności ) No wiem - cóż za atrakcja?, ale mnie cieszyła i łatwiej adoptowałam się do tego siedzącego trybu życia. Wiedziałam, że mama sobie poradzi, gdyby malutka się obudziła, ale zwykle twardo spała 3 godziny. Doświadczenie mi jednak podpowiadało, że to standard w drugim tygodniu, a potem maluszek zacznie "budzić się" do bardziej aktywnego życia. U mojego starszego synka było podobnie a potem zaczęły się kolki i trwały do końca czwartego miesiąca. Będę jednak dobrej myśli ...

Małgosia
Julcia jest bardzo grzeczna, dostała pierwsza zabawkę - gra jej kołysanki..... Ja częściej Jej śpiewam - jeszcze nie wiem czy je lubi...ale jak byłam w ciąży też Jej śpiewałam:-) i usypiała:-)
W domu się układa nowy grafik:-).  Ja marzę o tym by zabrać się z dzieciakami do mamy i trochę odpocząć.
Tak czy inaczej znów moje życie układa się po nowemu. Duża zmiana - dwoje dzieci wymaga naprawdę super grafiku.
Zobaczymy jak będzie dalej:-)

Pierwszy tydzień - powrót do domu


Magda
Wracamy do domu!!!, jak to miło brzmi. Pakuję z radością rzeczy, tym bardziej, ze nie ma już Gosi z sąsiedniego łóżka a wprowadziła się nowa osoba z którą relacje trudno nawet porównywać do tej, która powstała ze współautorką tego bloga :). Jeszcze tylko odbiór dokumentów dziecka i moich i moja Martyna rozpoczęła pierwszą podróż w swoim życiu no może drugą :), ale pierwszą samochodem. Takiego bobaska wystarcza nakarmić przed wyjazdem i mamy 99% prawdopodobieństwa że prześpi tą ekscytującą dla całej rodziny wycieczkę. Co już nie jest takie pewne parę tygodni później. Ja raczej obolała z trudem znosiłam każdą dziurę w drodze .....

Wiesz Gosia podzielę się pewną refleksją - głupio mi pisać, o tym że miałam niewygodnie jakbym qurcze robiła coś złego, a przecież "przed chwilą" urodziłam dziecko i bez znieczulenia przyjmowałam ten masakryczy ból w milczeniu. Jak myślisz z czego to się bierze? Może ja nie jestem Polką skoro nie potrafię narzekać? aaaaaaaaaaaaa.... chyba już wiem dlaczego jestem Matka
Polka :)

.... to żeby dopełnić narzekanie z wyrzutami sumienia dodam, że gdy dotarłam do domu, usiadłam na sofie to poczułam, że nie spałam już bardzo długo. W domu chłopaki - czyli mąż z synem pozostawili "lekki" bałagan, dołożyły się do tego torby ze szpitala, a ja poczułam ogromne zmęczenie i do głowy zapukała myśl - czy ja sobie poradzę z dwójką dzieci?, z domem na głowie? wiecznie pracującym mężem? W 3-cim dniu od porodu miałam co do tego ogromne wątpliwości.

A jak ty poczułaś się, gdy już usiadałaś na kanapie w domu?

Małgosia

Mój powrót do domu był cudny, czekały na nas kwiaty, dla Julci 50 róż białych, a dla mnie 50 róż czerwonych. Grzeniu był przejęty.
Do tego dodam, że właśnie wprowadziliśmy się do nowego domu - więc było trochę zamieszania...takiego pozytywnego oczywiście.
A w szpitalu, jak odebrałam dokumenty - dostałam wyprawkę w okienku (taki przydział szpitalny jak za czasów kartek na mięso:-)) i pojechałam do domku....szkoda mi było, że Cię zostawiłam Madziu.
Wtedy wiedziałam już, że w pewnym sensie spotkałam bardzo podobna osobę do mnie, co jest niesamowite jak można usłyszeć własne myśli w ustach drugiego człowieka:-)....ale czad:-).

A moje "spotkanie z kanapą":
Zasnęłam na niej i wszytko mi było jedno.....taka prawda, trochę egoizmu mi się włączyło.
Mój dzielny małżonek zajmował się w tym czasie Julcią.



poniedziałek, 1 lipca 2013

Poród - cud narodzin





Magda
To była euforia szczęścia, że jest już z nami CÓRECZKA - cała i ZDROWA,… że 10 pkt i źe…. taka śliczna, że poród przebiegł bez powikłań. Ogromna wdzięczność losowi, Bogu, życiu. JESTEM SZCZĘŚCIARĄ !!! Mam cudnego 5-letniego synka a teraz córeczkę. Czego chcieć więcej? Obiecywałam sobie, że nigdy nie wolno mi będzie narzekać i zapomnieć, że to ogromna radość!!
Potem przyszedł czas na serię smsów, mm-mesów, mąż wysłał 200, ja mniej ale i tak nie nadążałam z odpisywaniem potem telefony, każdy zainteresowany, chce znać tysiące szczegółów, taka adrenalina…. Nie mogłam spać przez 3 doby w szpitalu, tyle energii miałam w sobie, choć nie była mi potrzebna, bo taki niemowlaczek cały czas śpi i w zasadzie rzadko widziałam, jak wyglądają jej oczka, bo zwykle były zamknięte. Ten czas spędzony w szpitalu to początek czegoś niezwykłego, ekscytacja i tak mało zajęć. Mogłam do woli patrzeć i patrzeć na ten mały cud - zupełnie mi się to nie nudziło !!!

A jak to wyglądało u ciebie Gosia?

Małgosia

W pamięci mam 2:15 11 maja 2013 :-). Moja Julcia urodziła się właśnie wtedy. Taka cudowna i śliczna ....też 10 pkt:-).
Wierzyłam, że będzie wszystko dobrze i właśnie tak było. Całość trwała 1 godzinę 15 minut, więc gdyby podsumować ten czas to wzbudziłam w sobie intencję, by nie cierpieć nadaremnie...jak mówi mój Przyjaciel.
Poza tym wpatrywałam się przez 2 kolejne doby w moją maliznę czy oddycha i czy ma wszystkie palce. Nawet oglądałam jaki ma kolor oczu...:-), a przecież wiem, że ten kolor oczu się zmienia.
Do tej pory istotka była we mnie...a teraz jest osobno - takie przedziwne uczucie:-)
Poza tym wszystkim w szpitalu spotkałam Ciebie Madziu - co dało mi siłę do niespania....uśmiechu i wspaniałego czasu:-)
Gdybym miała powiedzieć jak sobie poradzić w szpitalu w tak trudnym czasie.....to mieć oparcie w rodzinie i spotkać kogoś na miejscu - w moim przypadku Madzię i po prostu pobyć z Kimś w podobnej sytuacji....i już.