czwartek, 4 lipca 2013

Czwarty tydzień - jak być kobietą, a nie mleczarnią?


Magda
Gdy byłyśmy w szpitalu, jeden z lekarzy podczas pochodu był wyjątkowo "dowcipny" i przywitał nas na dzień dobry - jak się macie MLECZARNIE? Popatrzyłyśmy na siebie z Gosią znacząco, qurcze słaby ten dowcip. I nadal tak uważam, jeśli chodzi o jakość żartu natomiast faktycznie czuję się jak mleczarnia ciągle z wyciągniętą aparaturą. Cieszę się, że mój kochany ssaczek ma taki apetyt, ale jak tu być KOBIETĄ? To że jestem matką i mała torebka już nigdy nie będzie dla mnie wystaczająco pojemna ;) nie oznacza, że chcę być dodatkiem do moich dzieci, ale jak się jest w domu to mam wrażenie że dosłownie zatrudniono mnie jako "obsługującą dzieci". Martynka ciągle marudzi i czegoś chce, gdy wyczepię mój arsenał: masowanie, przewijanie, witaminki, noszenie, wożenie w wózku, lulanie, głaskanie, śpiewanie, a poprawy nie ma to i to kończy się na cycu, który działa jak koreczek, malutka się uspokaja, ale ja jestem unieruchomiona, a wtedy mój przedszkolak domaga się uwagi prosi, aby poszła coś zobaczyć, bo właśnie wybudował w pokoju super wieżę ...ach.

Małgosia
Cała fabryka mleka - jest u mnie. Faktycznie pamiętam w szpitalu przedmiotowość Pana Doktora. No cóż pewnie sam ma jakieś braki:-)... a może po prostu normalnie podchodzi do rzeczy:-)
W każdym razie jakby ktoś się wstydził "nagości" - takie 2 dni w szpitalu mogą zmienić front:-)
A na pewno u mnie się zmieniło:-)
Tak wzięło mnie na wspominki ze szpitala - to też jest jakiś proces w głowie - jeszcze w czwartym tygodniu się o tym myśli.
 A z moich pragnień - to chcę już chodzić w dżinsach z przed ciąży :-) - taka zwykła rzecz a na razie niedostępna. Już niedługo:-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz